Długa przerwa. Potrzebowałam jej. Tak jak pisałam, bardzo pokłóciłam się z moim chłopakiem. Poszło o bzdety, ale przerodziło się w piekielną kłótnię. Byłam zła, zraniona. Następnego dnia, dowiedziałam się bez naszą wspólną koleżankę, że On potrzebuje przerwy. Miotały mną różne uczucia. Z godziny na godziny zmieniałam zdanie. Raz było mi tak przeraźliwie ciężko z powodu rozłąki, a następnie dochodziłam do wniosku, że to COŚ przez te dziewięć miesięcy się wypaliło i nie mogę pozwolić na taki brak szacunku. Parę dni później przeraźliwej huśtawki nastrojów postanowiłam mu napisać, czy potrzebuje przerwy dlatego, że nie wie co czuje, czy chce ochłonąć po sprzeczce. Powiedział, że potrzebuje czasu dla uspokojenia się. Zapytałam czy kocha. Kocha. To jeszcze bardziej namieszało mi w głowie. Przyznaję się bez bicia. Byłam tak omotana tym wszystkim, że chciałam zerwać, pozostać przyjaciółmi, a jeżeli naprawdę zależałoby nam na nas dalibyśmy sobie kolejną szansę. Niestety już nie pierwszą. Ale odczekałam. Pod koniec tygodnia leżąc kolejną bezsenną noc w łóżku nie wytrzymałam i napisałam, że cholernie tęsknie, że przesadziliśmy i że kocham. Niestety nie dostałam odpowiedzi, co jeszcze bardziej mnie wytrąciło mnie z równowagi i nie przespałam całą noc. W sobotę odezwał się. Powiedział, że to było z trudne i nie mógł już wytrzymać. Uczucie wzięło górę, tęsknota dała swoje i wróciliśmy do codzienności. Próbujemy wymazać to z teraźniejszości. Ja odpuściłam. Myślę, że nie pożałuję tego...
Od poniedziałku byczę się w domu. Tego mi było trzeba. Jutro ominą mnie dwa sprawdziany z biologii i chemii. Pani zrobiła się ostatnio na mnie cięta, no nie dziwię się. Totalna olewka z chemii... Plus bycia chorowitą - dużo wolnego. Minus - wieelkie zaległości z którymi trudno mi sobie poradzić ponieważ jestem ogromnym leniem i nic się nie uczę.
Czasami człowiek ma w życiu taki okres kiedy chce powiedzieć dość i chce zmian. Chyba nastały u mnie tego przebłyski. Nie wiem na ile, i jaką będę miała motywacje ( już widzę to ciemno, ale najgorsze jest to, że poddaje się zaraz na początku ). Och, żebym tak dostała wielkiego kopa w tyłek i wzięła się za siebie.
A Wy? Wybieracie się na " Przed Świtem cz. 2"? My z siostrą jutro zamierzamy zabukować sobie bilety na sobotę lub niedzielę, ale czuję marne szanse, że dostaniemy dobre miejsca. Zawsze kupowałyśmy z 2 tygodniowym wyprzedzeniem i tak było ciężko.
Piosenka:
Rozi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz