Naumieć się z WOS-u na kartkówkę, naumieć się słówek z angielskiego, zrobić wróżby na andrzejki, bo moja klasa to organizuje. Przewodnicząca klasy chora, ja jestem zastępcą. Kurde, po cholerę mi to było potrzebne. Do tego zrobić plakat o skutkach picia alkoholu. To nie powinno być trudne bo co jak co, ale w tych sprawach wiem jakie są skutki... Niestety. Nauczyć się piosenek na 6 grudnia, bo będę brała udział w jakimś apelu czy kto tam wie czym. Obiecałam sobie, że codziennie będę ćwiczyła grę na gitarze. I będę robiła a6w oraz brzuszki. Za dużo wzięłam sobie na głowę. W środę sprawdzian z fizyki, w czwartek sprawdzian z biologii. Mam też poprawić sprawdzian z matmy, bo nie poszedł mi dobrze. Chcę piątek. Mam nadzieję, że wytrzymam do weekendu. Głupia szkoła...
Tydzień zaliczam do udanych. Uwielbiam wczorajszy dzień, który tak świetnie spędziliśmy z Adą i znajomymi. Jutro powtórka, której piekielnie nie mogę się doczekać, ponieważ przyjedzie mój chłopak! Dzisiaj tak skromnie, ponieważ nic się u mnie nie dzieje. Napiszę w weekend, wtedy rozpiszę się :). Pozdrawiam Was w takie zimne dni jakie u nas nastały! ;*
Mam wszystkiego dość. Nie wytrzymuję domowej atmosfery. Mama ciągle ma do mnie pretensje. Tego nie zrobiłam, tego nie zrobiłam. Cholera. Ile można? Przecież pomagam mamie przy obiedzie, w sprzątaniu, pilnuję siostrę. Ale i tak jest wszystko źle. Nawet przy głupim robieniu kanapek mama znajdzie błąd. Tak samo jest z pieniędzmi. Nie mam ich dużo, no trudno, takie życie. Ale o każde 10 zł muszę prosić godzinami, podawać powód, po co mi one. To się robi głupie, bo aż taka biedna nie jestem... W ogóle mam ciężkie życie, ale kogo to obchodzi?
Długa przerwa. Potrzebowałam jej. Tak jak pisałam, bardzo pokłóciłam się z moim chłopakiem. Poszło o bzdety, ale przerodziło się w piekielną kłótnię. Byłam zła, zraniona. Następnego dnia, dowiedziałam się bez naszą wspólną koleżankę, że On potrzebuje przerwy. Miotały mną różne uczucia. Z godziny na godziny zmieniałam zdanie. Raz było mi tak przeraźliwie ciężko z powodu rozłąki, a następnie dochodziłam do wniosku, że to COŚ przez te dziewięć miesięcy się wypaliło i nie mogę pozwolić na taki brak szacunku. Parę dni później przeraźliwej huśtawki nastrojów postanowiłam mu napisać, czy potrzebuje przerwy dlatego, że nie wie co czuje, czy chce ochłonąć po sprzeczce. Powiedział, że potrzebuje czasu dla uspokojenia się. Zapytałam czy kocha. Kocha. To jeszcze bardziej namieszało mi w głowie. Przyznaję się bez bicia. Byłam tak omotana tym wszystkim, że chciałam zerwać, pozostać przyjaciółmi, a jeżeli naprawdę zależałoby nam na nas dalibyśmy sobie kolejną szansę. Niestety już nie pierwszą. Ale odczekałam. Pod koniec tygodnia leżąc kolejną bezsenną noc w łóżku nie wytrzymałam i napisałam, że cholernie tęsknie, że przesadziliśmy i że kocham. Niestety nie dostałam odpowiedzi, co jeszcze bardziej mnie wytrąciło mnie z równowagi i nie przespałam całą noc. W sobotę odezwał się. Powiedział, że to było z trudne i nie mógł już wytrzymać. Uczucie wzięło górę, tęsknota dała swoje i wróciliśmy do codzienności. Próbujemy wymazać to z teraźniejszości. Ja odpuściłam. Myślę, że nie pożałuję tego...
Od poniedziałku byczę się w domu. Tego mi było trzeba. Jutro ominą mnie dwa sprawdziany z biologii i chemii. Pani zrobiła się ostatnio na mnie cięta, no nie dziwię się. Totalna olewka z chemii... Plus bycia chorowitą - dużo wolnego. Minus - wieelkie zaległości z którymi trudno mi sobie poradzić ponieważ jestem ogromnym leniem i nic się nie uczę.
Czasami człowiek ma w życiu taki okres kiedy chce powiedzieć dość i chce zmian. Chyba nastały u mnie tego przebłyski. Nie wiem na ile, i jaką będę miała motywacje ( już widzę to ciemno, ale najgorsze jest to, że poddaje się zaraz na początku ). Och, żebym tak dostała wielkiego kopa w tyłek i wzięła się za siebie.
A Wy? Wybieracie się na " Przed Świtem cz. 2"? My z siostrą jutro zamierzamy zabukować sobie bilety na sobotę lub niedzielę, ale czuję marne szanse, że dostaniemy dobre miejsca. Zawsze kupowałyśmy z 2 tygodniowym wyprzedzeniem i tak było ciężko.
Mam dziś wielką ochotę wygarnąć mojej przyjaciółce wszystko, co do niej mam. W szkole udaje niewinną i spokojną. A poza nią- jest całkiem inna. Może chce się przypodobać swojej przyjaciółce, która przeprowadziła się za granicę? Moja "przyjaciółka" z klasy- Ania ciągle pisze z Ewą, która odkąd pamiętam kłamie na każdym kroku. A to ma Iphone'a, którego nie pokaże. Ma tableta, którym się nie pochwali w rozmowie na skajpaju. Jednego dnia kupiła telefon i następnego dnia miała go nam pokazać w kamerce, ale okazało się, że telefon zginął w toalecie [*]. To tylko jeden z miliona takich sytuacji. Na początku myślałam, że jestem zazdrosna i wpadam w paranoję. Ale Rozi też to zauważyła, jej chłopak również. Pewnego dnia na facebooku zauważyłam, że Ania zmieniła status na "w związku". Nic mi nie mówiła w szkole, nic nie opowiadała. Miło, ja jej wszystko mówię. Ale gdy tylko powiedziałam Ani, że chcę poznać jej chłopaka i w ogóle spotkać się razem, to ona powiedziała, że z nim zerwie bo nie pasują do siebie. Aha? Teraz już nie są razem, ale piszą razem na facebooku (Ania, Ewa i ten chłopak). Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale ten chłopak to właśnie Ewa i Ania ;) I kim dla mnie jest Anka? Muszę jej to wygarnąć, muszę! Mam dość takich pseudo przyjaciół... Ada. PS. Imiona koleżanek zostały zmienione.
Związek bez zobowiązań? Szalona decyzja. Kurde, nie tego chciałam. Ale poczekam jeszcze trochę, może coś się zmieni. Napisałam kiedyś notkę, że jak mi źle. Ale dzięki problemom z internetem nie zdążyłam tego zapisać. No i może dobrze, bo do tego czasu wszystko zdążyło się chociaż trochę naprawić. Nie, nie narzekam, że jest mi źle, że mam same problemy. Mogłoby być lepiej, ale po prostu nie narzekam. W piątek byłam u Rozi, upiekłyśmy ciasteczka z m&m'sami, babkę i ciasto "palce lizać". Roboty miałyśmy niemało. A do tego białka za długo były w cieple i nie chciał ubić się na sztywną pianę :D. Mama powiedziała mi, że na przyszłość powinnyśmy białka dać do lodówki. Rozi, słyszysz? Musimy to zapamiętać. A teraz uciekam słuchać audiobooka "Krzyżaków", bo czytać mi się nie chce. Piosenka :
Ostatnio mam złe dni. Okazało się, że mój ulubiony nauczyciel odchodzi i z tego powodu jest mi straszliwie smutno. Pan zachwalał swojego zastępcę, że jest lepszy we wszystkim, ale i tak Henio będzie dla mnie najlepszym nauczycielem :(. Kiedy byłam w pierwszej klasie, po pierwszym półroczu straciłam Panią Kingę od języka polskiego, która także była moją "ulubienicą".
Tak jak mówiłam w poprzednim poście, ciężko mi ze sprawą widywania się z chłopakiem. W sobotę nie wytrzymałam i powiedziałam, że tak już nie mogę. On tylko naskoczył na mnie i do dziś jesteśmy pokłóceni. Nienawidzę kłócić się z nim. Od początku naszego związku zawsze jeszcze w czasie sprzeczki przepraszałam, ponieważ nie chciałam być tą złą, czy to moja wina, czy to nie moja, zawsze ja wyciągałam rękę pierwsza. Teraz postanowiłam, żeby trochę ochłoną, przemyślał sprawę i doszedł do wniosku, że popełnił błąd i mnie zranił. Żadne słowa nie wzbudzają u niego litości... Zepsułam wszystko ucząc go, że wszystko mu daruję. Mija czwarty dzień, a ja już nie mogę. Wczoraj tylko napisał krótko, ale zaraz wszystko przerodziło się w kolejną kłótnię. Dziś siedzę na fejsie i patrzę w jego imię i czekam, aż pojawi się zielona kropeczka. Kiedy się pojawiła, z utęsknieniem czekałam, aż napisze. Kropka zniknęła, wiadomości nie było. Ale będę twarda, niech zrozumie jaką przykrość mi zrobił. Złość przeszła, pozostał smutek.
Właśnie pouczyłam się z historii, chemie zostawiam sobie na jutro :). Oglądając filmiki natrafiłam na finałowy taniec z "Dirty Dancing". Jeden z moich ulubionych filmów. Genialny! I ta piosenka. Resztę wieczora spędzę na kompie. Dziś zrobiłam pierwszy raz A6W. Nie mam zielonego pojęcia czy dobrze, ale już czuję, że mój brzuch robi się płaski! Och, taki żarcik. Daleko mi do tego. Na kolację zjadłam banany z mandarynkami a do tego serkiek o smaku kiwi. Pychota!
Moje przeczucie jest jednak genialne, albo już tak dobrze znam swojego chłopaka. Tak jak mówiłam wcześniej mieliśmy spędzić razem piątek. Niestety coś mu wypadło. Wiedziałam, że tak będzie, ale miałam głęboką nadzieję, że jednak się zobaczymy. To takie trudne, że nie jesteśmy z tego samego miasta. Niby to tylko 20 min autobusem, ale nasze lekcje tak kolidują ze sobą, że nie mamy szans na zobaczenie się. Kiedy wieczorami spisujemy się na kompie, to tylko góruje tekst " Jaki jestem zmęczony/a. Idę spać. " . Naprawdę dobija mnie ta sytuacja. Nigdy jeszcze nie mogliśmy przez 9 miesięcy wspólnego związku usiąść razem, popatrzeć na jakiś film, spokojnie porozmawiać, zrobić bezsensowne rzeczy, tylko ciągły pośpiech. Marzy mi się długi dzień w Jego ramionach, chciałabym go w końcu pocałować. Mam nadzieję, że z czasem, kiedy będziemy starsi wszystko się naprawi, i będzie mi dane spędzać wolne chwile z nim. Czego nie robi się dla miłości :).
Teraz z braku chłopaka koło mnie i na fejsie, idę z Adą i znajomymi na długi spacer, chodź pogoda jest okropna u nas. Wieje i jest zimno, a kiedy zaświeci słoneczko, wiatr ucichnie niemiłosiernie robi się gorąco w tych wszystkich bluzach, zimowych kurtkach, szalikach, czapkach.
Leniwy poranek, leniwe przedpołudnie i oby tak dalej. Bardzo brakowało mi tego leniuchowania. Co z tego, że wczoraj też było wolne. Musiałam wstać do kościoła a później na cmentarz. Myślałam, że nogi mi odpadną. Jeszcze ja, głupia Ada ubrałam buty na koturnach. A musiałam odwiedzić wiele grobów, więc chodzenia miałam niemało. Idąc obok nagrobków zastanawiałam się, gdzie będzie moje miejsce, jak będzie wyglądał mój grób i jak umrę. Boję się śmierci, cholernie. Doszłam do wniosku, że brakuje mi dziadka, którego tak na prawdę nie znałam, bo miałam 2 lata jak umarł. Zawsze ciekawiło mnie to, jaki on był. Pamiętam tylko przez mgłę jak wyglądał. No i ze zdjęć. Po południu pojechałam na inny cmentarz niedaleko miasteczka, gdzie mieszkam. Pomodliłam się za rodziców mamy. Nigdy nie znałam babci. Zmarła, gdy mój brat miał cztery miesiące. W przyszłym roku będzie 23 rocznica jej śmierci. Podobno była spokojna, skromna. Zawsze wspierała moją mamę. Chciałabym ją poznać... Kiedyś mi się śniła, mówiąc właśnie, że chciałaby mnie poznać. Obudziłam się w środku nocy przestraszona jak nigdy. A dziadziu- tata mamy- nie żyje prawie cztery lata. Był bardzo schorowany. Miażdżyca, później wylew. Może to co teraz napiszę okaże się głupie, ale myślę, że w sumie dobrze, że już nie musi cierpieć. Tam, gdzie teraz jest na pewno nic go nie boli. Nie cierpię, gdy ktoś umiera. Zawsze płaczę. Nawet jeśli tej osoby bardzo nie znałam, gdy tylko popatrzę na jej rodzinę od razu łzy spływają mi po policzkach. Dziś z Rozi idziemy do kościoła wieczorem, a później na cmentarz. Lubię tam chodzić wieczorami. Cmentarzy wygląda wtedy przepięknie. Szkoda, że tylko tak jest w listopadzie, a nie przez cały rok. O zmarłych przypominamy sobie tylko w tym miesiącu. A tak nie powinno być. Postanawiam sobie, że od dziś będę częściej chodzić na cmentarz pomodlić się za zmarłych. A to piosenka, która wyjątkowo spodobała się Rozi. Musiałam ją długo wymęczyć, żeby posłuchała chociaż jednej piosenki Metallicy. Z bardzo wielu piosenek, Rozi lubi tylko tą. Dobre i to. teraz już nie mówi o nich " wieśniaki ". :D
A teraz uciekam na "Pamiętniki Wampirów". Pozdrawiam, Ada.
I znów cztery dni wolnego. Bardzo dobrze. Lubię Święto Zmarłych. Mogę iść wieczorem na cmentarz, popatrzeć na te wszystkie twarze na nagrobkach, które nigdy nie popatrzą już na mnie. Tak jak i moja rodzina, mój brat, dziadkowie, chrzestny. To smutne. Ale uwielbiam tą aurę, która udziela mi się po wejściu na groby. Tyle świec, zniczy, ognia. Chodzę wtedy na długie, samotne spacery i przechodzę po każdym zakamarku cmentarza. Oglądam piękne znicze, kwiaty, czasami i pamiątki.
Właśnie skończyłam pakować z mamą znicze. Ja wybieram się wieczorem, ona jedzie teraz.
Dzisiejszy dzień spędzam sama w domu z rodziną. Może Ada przyjdzie mnie odwiedzić. Wczoraj był bardzo męczący dzień. Od razu po szkole poszłam na zakupy po produkty do placka i ciasteczek, ponieważ chciałam wypróbować nowy przepis na przyjazd mojej siostry zza granicy, a, że nigdy wcześniej nie piekłam brownie snickers, to pomyślałam, że na "święta" będzie dobry pomysł zrobienia go. Wczoraj było Halloween ze smutkiem stwierdzam, że żałuję, że u Nas w Polsce nie ma tradycji obchodzenia szczególniej tego święta. Upiekłam dla mnie i dla Ady ciasteczka kruche z M&M'ami. Powygłupiałyśmy się, pośmiałyśmy się. Zaczęłyśmy oglądać film "Biała Masajka", o którym chciałabym Wam opowiedzieć więcej później, jak dokończymy film. Jutro spędzam ( mam nadzieje, że nic nam nie wypadnie ) dzień z chłopakiem. Czekałam na to cały tydzień.
U mnie cholernie zimno, więc idę po coś ciepłego do picia i kawałek ciasta, ale to już jeden z ostatnich, ponieważ postanowiłam skończyć z tym przeklętym nałogiem :). Od następnego tygodnia zacznę ( muszę, ale zawsze tak jest, że po jednym razie mam dość ) ćwiczyć. Czytając blogi napotkałam miłą dziewczynę, która poleca i sama stosuje A6W. Oglądając jej zdjęcia, zauważyłam zdumiewające efekty, więc może i ja?