środa, 12 czerwca 2013

26. Time is running out...

Wciąż nie jestem gotowa na pisanie o tym wszystkim tutaj. Myślę, że za parę tygodni, czy miesiąc będę mogła spokojnie usiąść i opowiedzieć Wam wszystko. Teraz nie chce rozdrapywać ran, które dalej bolą jak cholera. Ciężko, jak chyba w większości takich przypadków. Trzeba się uczyć innego życia, innego od tego, które miałam przez półtora roku. Chyba to jest najcięższe. Ale nadejdzie taki czas, kiedy wszystko powiem, teraz wolę nie... Wczoraj niespodziewanie zaczęłam rozmawiać z moją byłą przyjaciółką, która pomogła mi i nie myśląc za bardzo wyrzuciłam z siebie złość. Wysłuchała moje problemy i powiedziała parę słów, które wzniosły na duchu. Teraz czekam na mojego królewicza. Nie wiem, nikt nie wie, kto to. Może mój ukochany? Może ktoś z kim się zadaję, a może ktoś zupełnie obcy? Tego nic się nie dowie. Miłość sama przyjdzie. U mnie jest świeża, od półtora roku. Ale każdy ma swoją działkę szczęścia i nieszczęścia. Może nasze szczęście się wykorzystało, a teraz zostało nieszczęście? Nikt tego nie wie. Ale w sercu tli się nadzieja, że on jest tym, którego pokochałam na długi czas. A co równie ważne, że ja też jestem tą kochaną. Co będzie? Czas pokaże. A życie się toczy, bez niego, z nim... Życie nie patrzy na to, dni płyną, a życie coraz krótsze. Jestem już w takim wieku, że rozglądamy się za trochę poważniejszym związku, więc nie spieszę, nie chciałabym spieszyć się z niczym. Pożyjemy, zobaczymy...

Piosenki:
Jakoś piosenka daje mi pozytywną energię,
na  nadchodzące czasy, ciężkie czasy.

Kolejna, dość specyficzna, którą słucham 
i potrafię się uśmiechać, z grymasem ale 
to robię.

Rozi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz